Choć przetwarzanie w chmurze (z angielskiego cloud computing) na stałe wdarło się już do wielu dziedzin naszego życia, to na polu pomiarów przyjmuje się wciąż z dużym oporem. Dziwi to o tyle, że technologia ta wcale nie musi być skomplikowana, ani droga. A okazuje się bardzo przydatna!
„U licha! Już przeszło 40 lat mówię prozą, nic o tym nie wiedząc” – ten znany cytat z Moliera jak ulał pasuje także do przetwarzania w chmurze. Niemal wszyscy korzystamy bowiem z tych rozwiązań, choć nie wszyscy jesteśmy tego świadomi. Wszak już samo zapisanie załącznika w e-mailu jest wysłaniem naszych danych do chmury. Z technologii tej lepiej jednak korzystać świadomie, bo wtedy będziemy mieli z tego więcej korzyści.
Cloud computing to – w dużym uproszczeniu – korzystanie z zewnętrznej infrastruktury informatycznej: zarówno hardware’u, jak i software’u. Z reguły nie mamy pojęcia, gdzie się znajduje, stąd przyjęło się mówić, że jest to właśnie „gdzieś w chmurze”. Początkowo infrastrukturę tę wykorzystywano przede wszystkim do hostowania, dzięki czemu administratorzy stron internetowych nie musieli instalować u siebie serwerów wraz z oprogramowaniem, ani troszczyć się o ich utrzymanie czy serwis. Z biegiem czasu cloud computingu zaczęto wykorzystywać również do przechowywania danych, a także ich przetwarzania. Rodzajów chmur i ich zastosowań jest znacznie więcej, o czym świadczy wysyp takich skrótów, jak IaaS, Paas, SaaS, CaaS, DaaS czy IPaaS.
↓ Mniej więcej tak wygląda nasza chmura
Chmura dodatnia
No dobrze, ale do czego nam właściwie potrzebna chmura w pomiarach? Najbardziej podstawowe zastosowanie to przechowywanie danych. Po wykonaniu pomiarów odbiornikiem satelitarnym, tachimetrem, dalmierzem czy jeszcze innym urządzeniem wynik zapisujemy od razu do chmury i już chwilę później efekty naszej pracy można przeglądać na dowolnym komputerze. To ważne, jeśli zależy nam na sprawnym dostarczeniu danych.
W pomiarach możliwość szybkiego zapisu danych do chmury jest także o tyle istotna, że pozwala na ich szybką kontrolę np. przez pracownika w biurze. Może on np. odkryć, że zapomnieliśmy o jakimś obiekcie, albo gdzieś nasze pomiary zawierają ewidentne błędy. Ale to żaden problem, bo przecież wciąż jesteśmy w terenie i szybko możemy jeszcze coś domierzyć. Wykorzystując ten mechanizm, możemy ponadto szybko zaprezentować efekty naszej pracy klientowi. Zaletą zapisu do chmury jest także to, że w ten sposób robimy kopię zapasową naszych zdobytych w pocie czoła danych, i to dostępną z dowolnego komputera.
Przepływ informacji może odbywać się także w przeciwnym kierunku, czyli z biura do terenu. Ruszając na pomiary, nie musimy przejmować się, czy zabraliśmy wszystkie potrzebne nam pliki i czy zmieszczą się one w pamięci naszego instrumentu. Jeśli coś będzie nam jeszcze potrzebne, po prostu szybko znajdziemy to sobie w naszej chmurze.
Cloud computing to także wygodne narzędzie do pracy wielu osób nad jednym projektem. Każdy może bowiem na bieżąco obserwować wyniki pracy swoich kolegów i koleżanek, tak aby np. ich nie dublować czy zapewnić jednolitość opracowania.
W pomiarowej chmurze nie chodzi jednak wyłącznie o dane. Za jej pomocą możemy także… śledzić naszych pracowników. Gdzie jest? Czy się nie obija? Czy robi to, co mu kazałem? Chmura nam powie! W ten sam sposób możemy także monitorować nasze urządzenia pomiarowe – okazuje się to przydatne np. po ich kradzieży.
Stosunkowo słabo jeszcze rozwiniętą gałęzią pomiarowej chmury jest korzystanie za jej pomocą z oprogramowania geodezyjnego czy GIS-owego. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy przetwarzać dane z dowolnego komputera. Na ogół wystarczy do tego zwykła przeglądarka internetowa, nie trzeba więc bawić się w każdorazowe instalowanie programu. To także korzystne rozwiązanie, jeśli mamy dużo danych wymagających skomplikowanego przetwarzania. Całą czarną robotę zamiast naszego cherlawego komputerka wykonają bowiem potężne serwery. Inny jest także sposób licencjonowania. Płacimy nie za jednorazowy zakup, ale za czas korzystania i ewentualnie także liczbę stanowisk.
Chmura ujemna
Jak każda technologia, tak i cloud computing ma swoje wady. Najważniejsza z nich to uzależnienie od połączenia internetowego. Jakakolwiek awaria łącza, czy to po stronie klienta, czy usługodawcy, sprawia, że zamiast pracować w chmurze na chmury możemy sobie co najwyżej popatrzeć.
Podobny problem dotyczy również wolniejszych połączeń, szczególnie w mobilnym internecie. Mimo miliardowych inwestycji w infrastrukturę telekomunikacyjną w wielu regionach Polski o sieci LTE czy choćby 3G możemy sobie pomarzyć. A bez nich pobranie np. kilkunastu megabajtów to ogromne ćwiczenie na cierpliwość.
Kolejny problem z chmurą to bezpieczeństwo. Wyniki pomiaru to często źródło naszych przychodów. Nie chcemy więc, by dobrała się do nich konkurencja. A przecież zapisując nasze dane do chmury, zupełnie nie wiemy, co się z nimi dzieje. Wprawdzie administrator usługi może nas zapewniać o najwyższych standardach prywatności i bezpieczeństwa, ale niedawne głośne przypadki wycieku „z chmury” zdjęć gołych celebrytów pokazują, że nasza chmura zamiast być pewna jak szwajcarski bank może się okazać dziurawa jak szwajcarski ser.
Chmura dla opornych
Przygodę z pomiarową chmurą można zacząć od Dropboxa. Ta usługa jest powszechna szczególnie wśród osób, które muszą przesyłać bardzo duże pliki. Szybko zdobywa popularność również wśród geodetów. Poniżej przykładowy schemat jej działania.
↓ Przykładowy schemat korzystania z Dropboxa w pomiarach geodezyjnych
Wykonujemy pomiar, wynik zgrywamy do smartfona, za jego pomocą ładujemy plik do chmury, po czym możemy go ściągnąć na pulpit naszego komputera i zacząć przetwarzać w jakiejś aplikacji mapowej. Strzałki mogą jednak iść w drugą stronę – w terenie możemy bowiem korzystać z danych zapisanych wcześniej w naszej chmurze lub też załadować sobie niezbędne mapy, operaty i inne dokumenty. Do wykorzystani mamy 2 GB, ale jeśli potrzebujemy więcej przestrzeni, możemy na różne sposoby zdobyć lub po prostu dokupić.
Do korzystania z tej usługi wystarczy założenie konta oraz dostęp do przeglądarki internetowej. Znacznym ułatwieniem jest jednak zainstalowanie aplikacji Dropbox – zarówno desktopowej, jak i mobilnej. Dzięki tej pierwszej nasza chmura staje się de facto jednym z folderów na pulpicie, co znakomicie ułatwia otwieranie i zapisywanie plików.
↓ Nasza chmura w Dropboxie w aplikacji mobilnej, desktopowej oraz w przeglądarce internetowej
Ta sama zaleta wyróżnia zresztą mobilną aplikację. Tu trzeba jednak wspomnieć również o możliwości podglądu plików. To szczególnie ważne, jeśli np. chcemy zobaczyć w terenie fragment ogromnego PDF-a czy wśród wielu dużych rastrów (np. skanów map) znaleźć ten, który nas interesuje. Dzięki strumieniowemu przesyłaniu danych możemy przykładowo sprawnie przejrzeć operat zajmujący wiele megabajtów, choć de facto transmisja danych przy tej operacji będzie znacznie mniejsza.
↓ Przeglądanie wielomegabajtowych plików w mobilnej aplikacji Dropbox nie przysparza większych problemów
Przydatną z naszego punktu widzenia funkcją mobilnego Dropboxa jest możliwość otwierania plików z danymi przestrzennymi „prosto z chmury”. Wystarczy tylko posiadać w telefonie lub na tablecie aplikację, która je obsługuje. Mogą to być np. darmowe i popularne LocusMap, OruxMaps czy Google Earth, które otwierają takie formaty, jak KML czy GPX.
↓ Szybkie otwarcie pliku KML z poziomu mobilnej aplikacji Dropbox
Korzyści płynące z korzystania z Dropboxa i jego popularność zauważyli sami producenci sprzętu i oprogramowania geodezyjnego. Chociażby Spectra Precision, która w swojej aplikacji polowej Survey Pro umieściła narzędzie do przesyłania danych do chmury bezpośrednio z kontrolera.
↓ Transmisja danych do chmury bezpośrednio z aplikacji pomiarowej Spectra Precision Survey Pro
Oczywiście do dyspozycji mamy mnóstwo innych rozwiązań podobnych do Dropboxa. Warto zwrócić uwagę choćby na Google Drive, OneDrive czy Box. W internecie można znaleźć wiele porównań tych oraz innych serwisów. Choć werdykty są różne, to generalnie płynie z nich jeden wniosek: różnice między tymi popularnymi produktami są na tyle niewielkie, że trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Liczba użytkowników oraz ich oceny wskazują jednak na Dropboxa.
↓ Nasza chmura widziana z mobilnej aplikacji Google Drive – jak widać, interfejs niewiele różni się od Dropboxa
Chmura z odniesieniem przestrzennym
Wróćmy jeszcze raz do schematu na rysunku 2. Niejeden z czytelników może odnieść wrażenie, że jest niepotrzebnie złożony. No właśnie – czy nie da się łatwiej? Coraz więcej dostawców rozwiązań pomiarowych stara się wyjść takim oczekiwaniom naprzeciw, choć trzeba przyznać, że robią to ostrożnie i niespiesznie.
Chmury dedykowane dla geodetów, kartografów czy speców od GIS-u oferują już zarówno niektórzy dostawcy sprzętu pomiarowego, jak i oprogramowania. Co więcej, niedawne porozumienia Topcona oraz Autodesku, a także Bentley Systems i Trimble’a pokazują, że obie te grupy producentów chcą łączyć siły na polu cloud computingu. Jak zapewniają korporacje, ma to umożliwić sprawą wymianę danych nie tylko między terenem a biurem, ale także geodetą i projektantem oraz innymi specjalistami. Przyszłość tej technologii na polu pomiarów zapowiada się więc niezwykle ciekawie, choć na razie liczba dostępnych produktów nie oszałamia.
Za jednego z pionierów można uznać japońskiego Topcona, który udostępnił pakiet oprogramowania Magnet. Składa się on z aplikacji polowej (do zbierania danych), biurowej (do ich przetwarzania) oraz do pracy w chmurze. Ich zintegrowanie w jednym przedsiębiorstwie sprawia, że pomiar wykonany odbiornikiem GPS lub tachimetrem jest natychmiast widoczny na cyfrowej mapie w biurze. Szef czy klient ma przy tym możliwość śledzenia ekip terenowych oraz sprzętu pomiarowego, a także monitorowania postępów w pracach. Do tego dochodzą takie gadżety, jak czat czy też rozpisanie projektu na terminy i pracowników. Przydatną rzeczą jest także integracja z chmurą Autodesku, co pozwala przeglądać projekty w formacie DWG. A wszystko to dostępne jest przez zwykłą przeglądarkę internetową lub aplikację mobilną.
↓ W oknie aplikacji Topcon Magnet Enterprise można podejrzeć m.in. efekty pomiarów oraz status urządzeń pomiarowych
Odpowiedzią Trimble’a – kolejnego giganta na rynku pomiarów – jest pakiet InSphere. Składa się on z pięciu elementów: Access Services (pozwala na wymianę danych między polowym oprogramowaniem Access a biurowym Business Center), TerraFlex (działające w chmurze rozwiązanie do zbierania danych przestrzennych w terenie, np. za pomocą smartfonów i tabletów), Equipment Manager (do śledzenia położenia instrumentów, a także sprawdzania aktualności oprogramowania, firmware’u czy gwarancji) , Data Manager (do zarządzania w obrębie przedsiębiorstwa danymi przestrzennymi) oraz Data Marketplace (zbiór danych geoprzestrzennych).
↓ Pakiet Trimble InSphere to pięć rozwiązań działających na komputerach, smartfonach, tabletach i instrumentach pomiarowych
Odrębny produkt do pomiarów w chmurze dostępny jest także w ramach należącej do Trimble’a marki Spectra Precision. Zaprezentowana w tym roku usługa Central pozwala eksportować i importować dane pomiarowe z i do tachimetrów oraz odbiorników satelitarnych wyposażonych w oprogramowanie SurveyPro. Dostęp do tej chmury można także uzyskać z poziomu komputera czy dedykowanej aplikacji mobilnej.
↓ Okno aplikacji Spectra Precision Central
Na chmurę stawia także firma Esri – producent oprogramowania ArcGIS. Jej sztandarowym produktem jest tutaj usługa ArcGIS Online, która umożliwia wyświetlanie, edycję oraz udostępnianie danych przestrzennych, a także wykonywanie na ich podstawie różnorodnych analiz. Z serwisem tym związana jest aplikacja ArcGIS Collector na smartfony i tablety z systemem operacyjnym Android lub iOS. Jest ona przeznaczona do zbierania danych przestrzennych w terenie oraz wysyłania ich do chmury. Co istotne, program może pracować również w trybie offline. Gdy tylko połączenie z internetem zostaje przywrócone, aplikacja wykonuje synchronizację danych.
Z Collectorem związany jest desktopowy program OperationsDashboard for ArcGIS. Aplikacja przeznaczona jest dla decydentów i umożliwia bieżącą analizę spływających danych przestrzennych za pomocą cyfrowych map, wykresów, diagramów czy wskaźników liczbowych.
↓ Dane zebrane za pomocą mobilnej aplikacji ArcGIS Collector po chwili są widoczne w usłudze ArcGIS Online dostępnej w przeglądarce internetowej
Mniej ambitnie do tematu chmury podeszła firma Carlson Software – dostawca popularnego wśród użytkowników tachimetrów i geodezyjnych odbiorników satelitarnych oprogramowania polowego SurvCE. Począwszy od wersji 3.0 software ten oferuje narzędzie analogiczne do Dropboxa.
Nie tylko od korporacji
Chyba każdy, kto zawodowo zajmuje się pomiarami, przyzna, że wymienione wyżej narzędzia prezentują się bardzo ciekawie. Ten entuzjazm może jednak nieco opaść, gdy zapoznamy się z cennikiem tych rozwiązań. Powiedzmy tylko tyle, że zdecydowana większość dostawców pomiarowych chmur nie ujawnia publicznie ich cen, co znaczy tylko tyle, iż są one bardzo wysokie. Oczywiście producent zaraz zapewni nas, że ten wydatek, choć spory, szybko się zwróci, bo chmura ograniczy różne koszty naszej działalności. Argument może i słuszny, ale przy obecnym poziomie cen oprogramowania sprawdzi się raczej tylko w dużych firmach.
Na szczęście temat pomiarowej chmury coraz częściej zaczynają zgłębiać nie tylko korporacje, ale także małe start-upy, co daje nadzieję na wzrost konkurencji, a więc na niższe ceny i nowe, ciekawe funkcjonalności.
Za przykład niech posłuży pakiet GIS Cloud wymyślony przez brytyjską firmę o tej samej nazwie. W jej ofercie, analogicznie jak u korporacyjnej konkurencji, mamy do wyboru kilka rozwiązań:
- Map Editor – działające w przeglądarce internetowej oprogramowanie GIS do wizualizacji, edycji i analizy danych przestrzennych (cena: 55 $/miesiąc/stanowisko);
- Map Viewer – aplikacja do przeglądania i wizualizacji danych – podobnie jak Map Editor działa w przeglądarce internetowej (15 $/miesiąc/stanowisko);
- Map Portal – rozwiązanie do publikacji danych przestrzennych w sieci w formie geopotali (95 $/miesiąc);
- Mobile Data Collection – aplikacja mobilna dla systemów Android oraz iOS do zbierania danych w terenie i wysyłania ich do chmury – działa zarówno online, jak i offline (20 $/miesiąc/stanowisko).
↓ Edycja danych w chmurze platformy GIS Cloud
Jak widać, ceny nie są specjalnie wygórowane, a możliwości oprogramowania wyglądają obiecująco. Warto jednak zauważyć, że jest to rozwiązanie przeznaczone raczej dla specjalistów od GIS-u czy kartografii. Dla geodety mają ograniczoną przydatność, choćby z tego błahego powodu, że mało który tachimetr czy geodezyjny odbiornik współpracuje z systemami Android oraz iOS. Poza tym na platformie GIS Cloud nie uświadczymy specjalistycznych narzędzi przydatnych w codziennej pracy geodetów. Te i podobne inicjatywy (najnowsza to platforma AmigoCloud) dają jednak nadzieję, że już wkrótce chmura będzie w geodezji „chlebem powszednim”.
Pochmurne testowanie
Co więc robić? Inwestować w chmurę już teraz czy czekać aż technologia się upowszechni, „dotrze” i stanieje? Odpowiedzieć na to pytanie każdy musi sobie sam, ale na pewno nie zaszkodzi przetestować tę technologię już teraz. Na przykład rozwiązań InSphere Trimble’a można używać bezpłatnie przez 30 dni. Darmowe demo swojej aplikacji oferuje także Carlson oraz Esri. Z kolei z platformy GIS Cloud możemy korzystać bez opłat przez nieograniczony okres, lecz tylko w przypadku jednego użytkownika.
Ale nawet jeśli interesujące nas rozwiązanie nie jest dostępne w bezpłatnej wersji testowej, na prośbę klienta jego dystrybutor z pewnością udostępni nam je do testów – choćby na kilka godzin. Pewną opcją jest także odpłatne wypożyczenie sprzętu wraz ze stosownym oprogramowaniem. Nawet jeśli te rozwiązania nie przypadną nam do gustu, to przynajmniej – jak mawiają marketingowcy – będziemy „gotowi na przyszłość”. Bo to, że przed chmurą nie ma ucieczki, jest w zasadzie pewne. Wypada więc tylko pożegnać się słowami – „do zobaczenia w chmurze”.